воскресенье, 20 ноября 2011 г.

Korytarz

Szedłem korytarzem. Bo to zawsze są korytarze. Ciemne, brudnożółte ściany. Wagonik lampek pod sufitem. Na końcu korytarza jakieś rozwidlenie. Lewo. Prawo. Ale daleko. Idę. Żółtowatość lampek-wagoników i ścian sączy się. Gęstnieje. Robi się potwornie duszno. Słyszę echo moich kroków. Obcasy na kamiennej posadzce. Stuk. Stuk. Duszno, bardzo duszno. Usiłuję iść dalej, ale krok mój staje się chwiejny. Upadam. Słyszę, widzę: ściany i sufit rozpadają się na kawałki. Cegła po cegle. Spadają na mnie. Zamykam oczy. Jestem już zmęczony. Rozleciało się. Jestem już zmęczony.

1 комментарий: