пятница, 31 декабря 2010 г.

Lettre 3

Kochany Pawle,


Nie, nie będę już zarzynał języka francuskiego, usiłując jego zgrabnymi frazesami wyrazić moją pokraczną miłość. Nie, nie będę Ciebie śnił, nie będę Ciebie pisał, nie będę łzami płakał, szklanych haftów na poduszce dziergał. Nie, nie, nie.

W mojej żałobie, za pan brat z Nowym Rokiem, niejako w ramię ramię, z noworocznym wieczystym postanowieniem, wchodzę w nowy etap. Wyzwalam w sobie demony nienawiści, furię a pożogę straszną i sromotę. Wszystko w jednym celu. Zdesakralizuję Ciebie, z piedestału strącę, a w Tartaru otchłań bezdenną wrzucę. Zamilkniesz na wieki, in secula seculorum, zginiesz, przepadniesz. I nie, nie będę płakał. Ostatnim dniem grudnia zamykam usta Twoje, zamykam słowa Twoje, kończę zdania Twoje. Wymazuję dotyk Twój, wymazuję zapach Twój, wymazuję smak Twój. Nie istniejesz. Tu non esisti.

Teraz wykuwam serce swoje. Diament, doskonałość, zimową ciszę. Chłód martwego poranka, krakanie wron, świst powietrza penetrującego czaszkę wisielca. Zaklęcia obronne i klątwy wypisuję, ażeby nikt więcej nie ważył się mnie tknąć. Przepadło. Zamknięte na cztery spusty. W świat idei odchodzę. Destyluję się z wódki. Wysiewam się z piasku. Wykute serce moje.

среда, 1 декабря 2010 г.

Lettre 2

Cher Paul,

Depuis deux jours, j'ai mal à ma tête. Je commence à chercher les causes. Je sais bien que tout est dans mon âme. Tout d'abord, j'éprouve de la nostalgie après toi. Je me souviens des moments, quand nous sommes restés au lit, je t'ai touché, je t'ai caressé. Une semaine. Une semaine ! Et je plonge dans cette histoire incroyable. Tout le temps, je m'attache aux réflexions du passé. Je te dis que je suis si près cela, tu l'ignores. Je reste tellement seul ici, 350 km entre nous...
Ensuite, je commence à comprendre que je ne pourrai pas finir ce semestre. Je sais que je ne suis pas capable de passer l'examen d'orthographe française, je continue à faire trop d'erreurs. Et l'examen de lecture sera particulièrement difficile. Et aussi beaucoup d'autres examens, c'est au-delà de moi, je suis à bout de forces. J'en ai marre avec le français à l'université.
Finalement, je rêve de Cracovie. D'Asia, de Martinus et de Kamil avec Lena... De ces jardins, ces vieux murs, de l'ambiance de cette cité... La distance entre nous ne serait pas si longue...
Le froid, l'angoisse, le désir, l'irritation, je suis si épuisé. Je suis quelque chose comme cela que l'on ressent à la journée glacial avant de boire une tasse de chocolat chaud. Mais, hélas, il n'y a pas de chocolat.

Bises,
Sébastien