понедельник, 23 января 2012 г.

воскресенье, 22 января 2012 г.

Umykałeś

Szerokie pole. Niebo zachmurzone. Szedłeś przede mną. Poza zasięgiem rąk. Wiatr zagłuszał moje nawoływania. Podążałem za tobą. Próbowałem złapać. Ale zawsze się wyślizgiwałeś. Śmiałeś się nonszalancko. A mnie się chciało płakać. Więc szedłem dalej. Bezradnie rękami łapałem twój cień. W końcu wiatr zadął, ogłuchłem. Piach się podniósł i już nic nie widziałem. Jeszcze wyciągałem dłonie. Jeszcze resztka nadziei, że złapię. Chociaż skrawek koszuli. W końcu padłem na ziemię. Na policzku odbił mi się ślad twojego buta.

четверг, 19 января 2012 г.

Dzisiaj to chyba do mnie dotarło

Piękny jest lód. Popatrz na drobne lodowe gwiazdy. Błyszczą tysiącami na zmarzniętych gałęziach martwych gałązek. Są piękne. Są zimne. Trwają krótko. Zaraz spłyną szklistymi łzami w przepastną czerń chodnika. Rozbiją się bezgłośnym hukiem. Nikt nie ujrzy tej tragedii. Ich resztki ubrudzą się. Zmieszają do reszty z ziemią. Będą już tylko błotem.

***

Piękny jesteś. Byłeś mi całym światem. Potem po paru słowach wyrwałeś mi coś z piersi. Spadło w błoto. Jest błotem. A mnie jest zimno. Oblepiam się lodowymi szkiełkami, dziełami sztuki. Płatki śniegu będą milcząco umierać na moim ciele. Nie ma światełka, które pozwalało przetrwać zimę. Które pozwalało przetrwać.

четверг, 5 января 2012 г.

A tego mi nawet nie powtarzaj

Jestem zmęczony. W takim stanie działam najbardziej pochopnie. Napiszę więc tutaj, żeby nie pisać mu.

Drżę i boję się, naprawdę się boję. Wstyd mi, ale nie umiem zaufać. Chciałbym nie przyzwyczajać się do ludzi. Zwłaszcza do Ciebie. Ale oczywiście się przyzwyczajam, cholernie przyzwyczajam.


Chciałbym nie traktować Ciebie jak moją własność. Cóż? Najchętniej zamknę Ciebie w klatce i od razu przetopię klucz. Widzisz? Nie ufam. Nie. Bo to już tyle razy bolało.