четверг, 7 апреля 2011 г.

Läufer

To było w II klasie gimnazjum. Niemal zawsze do tej pory osiągałem słabe wyniki na lekcjach gimnastyki. Tym razem chciałem być w czołówce. Bo dystans do przebiegnięcia był bardzo krótki. Tym razem miało się udać. Wystartowałem bardzo szybko. Oddychałem głęboko, szeroko rozstawiałem nogi. W krótkich odstępach czasu pokonywałem kolejne metry. I szybciej. I dalej. I mocniej.

I wtedy coś pękło. Leżałem na ziemi. Czułem ból tak straszliwy, że obserwowałem swoje ciało z boku, z góry, z perspektywy. Gapiłem się na nie razem z resztą chłopaków i nauczycielem, z płaszczyzny, gdzie drzewa nachylają się nad nieszczęśnikiem, a ptaki latają wolne. A potem karetka, szpital, rentgen. Dwa tygodnie zwolnienia. Ból przy każdym kroku. Powolne wracanie do siebie. Jeszcze przed upadkiem byłem pewny, że osiągnę świetny wynik. Rękoma łapałem szczęście. Ale przeliczyłem się.

Teraz czasem powtarzam ten bieg. Ale już bez zrywania mięśni.

1 комментарий: