вторник, 1 февраля 2011 г.

Lettre 7

Gdybym przeczytał swoje słowa na czyimś blogu, pewnie bym już nigdy tam nie wrócił. Ot, awersja do ludzi słabych, nurzających się w swoim cierpieniu, stale rozdrapujących rany. Marazm, dekadencja. Fe!

Oczywiście, najbardziej przeszkadzają nam u innych nasze wady własne. Dlatego stronię od romantyków. Stronię od tandetnych wierszyków o złamanym sercu. Rzygam tym kiczem słów, pluję w ten potok łez. W żelaznym uścisku miażdżę resztki złamanych serc.

Przy każdej mojej depresji boli mnie pełna, wielowymiarowa świadomość stanu, w jakim się znajduję. Potrafię z siebie wyjść. Potrafię zobaczyć to słabe ciało. Te podkrążone oczy. Potrafię usłyszeć skowyt patetycznych słów, zażaleń. Zdaję sobie sprawę z wrażenia, jakie wywieram na interlokutorze, wylewając swą gorycz. Na szczęście chętnych do słuchania jest tak niewielu.

Co czuję, gdy to widzę? Przede wszystkim niesmak. Odrazę. Nade wszystko nie akceptuję swojej słabości.

Комментариев нет:

Отправить комментарий